wtorek, 7 czerwca 2016

imagin 1

Mam dla was obiecanego imagina. +18
CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. W TEKŚCIE WYSTĘPUJĄ PRZEKLEŃSTWA I SCENY EROTYCZNE.
‪#‎When‬ U smile I Smile.
- Kurwa, [T.I] Powiedz, że ci zależy! - wykrzyczał zdenerwowany Justin.
- Po co i tak nie uwierzysz. - odpowiedziałaś lekceważąco.
- Czyli co ? To ja jestem ten najgorszy ? Znów ?
- Ktoś musi być. - znów go zlekceważyłaś.
- Muszę ochłonąć. - rzucił i opuścił wasz dom.
Emocje, w tobie buzowały mimo iż nie dawałaś po sobie tego poznać. Wyglądałaś jak z kamienia.
Równo z trzaśnięciem drzwiami, twoje oczy wypełniły się słonymi łzami. Bezsilnie osunęłaś się po ścianie na podłogę. Skuliłaś się chowając twarz w kolana. Płakałaś. Tak, ty. Ta, która jeszcze przed chwilą odgrywała zimną sukę przed swoim narzeczonym. Pytanie po co ? Nie chciałaś pokazać, że masz uczucia, czy co ? Sama tego do końca nie wiedziałaś. Kłóciliście się znów, tak jak co dzień. Własnie dlatego, że nie pokazywałaś uczuć, byłaś obojętna.
Sama w sobie tego nie lubiłaś, ale to los nauczył cię, być taką. To wszystko przez twoją bujną przeszłość, przez kłamstwa, bójki, narkotyki, śmierć. Teraz zmieniłaś się, byłaś spokojną dziewczyną i dobrą narzeczoną, ale jak widać, nie zawsze ci to wychodziło. Paznokcie wbiłaś w swoje ramiona opatulając się szczelniej. Cały makijaż spływał po twojej twarzy. Usłyszałaś jak drzwi się otwierają. Nie wiedziałaś co masz zrobić. W końcu to Justin, on cię nie skrzywdzi' powtarzałaś jak mantrę. On cię kocha, chce twojego dobra' usłyszałaś jego kroki, potrafiłaś rozpoznać kiedy jest zły, tak właśnie było dzisiaj. Nie chciałaś go ranić, nie chciałaś sprawiać aby cierpiał. Kochałaś go. To on pokazał ci miłość, on pomógł ci przezwyciężyć wszystko, pokazał jak to jest kochać i być kochanym. Był dla ciebie całym światem.
Usłyszałaś, kroki kiedy wszedł do kuchni, a one automatycznie ucichły. Przełknęłaś głośno ślinę.
Nie podniosłaś głowy tylko zapłakałaś w kolana. Czując, jak serce ci pęka. Podszedł do ciebie i kucnął. Jego ręka spoczęła na twoim odkrytym ramieniu, sprawiając, że zadrżałaś. Zepchnęłaś jego dłoń.
- Zostaw mnie. - wychrypiałaś, po czym spojrzałaś mu pierwszy raz w oczy. Jego czekoladowe oczy były smutne i przygnębione.
Wstaliście, a wszystkie emocje się w was kumulowały. Nie potrafiłaś już z tym walczyć.
Wiedziałaś do czego to zmierza, zawsze taki sam schemat. kłócicie się, on wychodzi, wraca i uprawiacie seks na zgodę, dając upust emocją.
Przybliżyłaś się do niego, nie potrafiłaś już tego dłużej znieść. Przysunęłaś się do niego, a on pchnął cie na ścianę, zaczął namiętnie całować. Zjeżdżając niżej w dół szczęki, do szyi. Szyja, twój czuły punkt, do tego bardzo erotogenny u ciebie. Ręką przyciągnęłaś go za kark do siebie jeszcze bliżej. Z jego ust wyrwał się jęk. Przygryzał i ssał twoją skórę na szyi sprawiając, że twoje powieki się mimowolnie zamykały, a zębami przygryzałaś wargę. Podniósł cię za biodra, a nogami oplotłaś się w jego pasie. Jego jedna ręka powędrowała na twoje pośladki zaciskając się rytmicznie. Drugą błądził po plecach pod twoją koszulką. Twoje ręce znajdowały się na jego karku i we włosach. Uwielbiał kiedy palcami mierzwiłaś jego włosy. Ciągnęłaś lekko za ich końce.
Nie byliście dla siebie delikatni. Byliście jak para namiętnych kochanków, mającą niewiele czasu aby się sobą nacieszyć. Brutalne ruchy, z chwili na chwilę coraz mocniejsze. Ty nie byłaś przyzwyczajona do sposobu kochania się z nim. Za każdym razem było inaczej, raz romantycznie, raz brutalnie. Nie dawał ci się przyzwyczajać, nie pozwolił aby rutyna cię dopadła. Podczas stosunku nigdy nie rozkojarzyłaś się, może dlatego, że nie miałaś kiedy ? Może dlatego, że jego zapach wkradał się do nosa. Jego ciało, pożądało twojego, a co najważniejsze on. Nie byliście w tedy tylko najbliżej fizycznie, ale także psychicznie.
Pchnął cię na blat w kuchni, zdejmując twoją koszulkę, a później swoją. Wiedziałaś, że jest niecierpliwy, wiedziałaś, że już chce być w tobie. Dobierał się do rozporka twoich spodni, nie przestając cię przy tym całować. Uporał się ze spodniami, a po kilku chwilach leżałaś na blacie w samej bieliźnie. Podniecenie brało nad wami kontrolę całkowitą, jego spragnione dłonie krążyły po całym twoim ciele. Po kilku sekundach zesztywniał i odsunął się od ciebie z bólem w oczach.
- Co ja.. co my robimy ?
- To co zawsze.
- [T.I] Ja tak nie mogę, boje się, że cię skrzywdzę. - powiedział.
- Myślisz, że ja tego nie chcę ? Tak kłócimy się, ale potem jest tylko lepiej. Wiem jestem dla ciebie zimną suką, ale nie po..
- Nie jesteś suką! - powiedział unosząc głos i podszedł do ciebie. - Jesteś moim skarbem, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś..
- Tylko twoja.
Nie hamował się, wpił się energicznie w twoje usta. Jakby to był wasz ostatni pocałunek. Po jakimś czasie, zjeżdżał w dół, dając tobie chwilę czasu na złapanie oddechu. Nogi miałaś oplecione w okół jego bioder, jedną ręką bawiłaś się gumą od jego bokserek, a drugą błądziłaś we włosach. Jednym zwinnym ruchem odpiął twój stanik, który znalazł się na podłodze. Poczułaś jak się uśmiecha, dołączyłaś do niego. Jak on się uśmiechał, ty się uśmiechałaś.
Rękoma rozpoczęłaś drogę do jego spodni. Złapałaś za rozporek i zaczęłaś się z nim męczyć. Jak zwykle ci się nie udawało, a on jak zwykle ci pomagał, śmiejąc się z ciebie.
- Zabawne. - skomentowałaś.
- Bardzo, skarbie. - odpowiedział, w uroczy sposób.
Jego głos był przepełniony pożądaniem, ale i miłością. Kochał cię, wiedziałaś o tym, ale zawsze się bałaś, że wrócisz do domu, a go nie będzie. Odejdzie od ciebie. Zostaniesz sama. Tracąc jakikolwiek sens i potrzebę życia.
Nim się obejrzałaś byliście nadzy. Było wam gorąco. Po jego skroni spływała jedna samotna kropla potu. Bez zawahania wszedł w ciebie. Nie był delikatny, ale brutalny. Twoje ciało wygięło się w łuk, twoje oczy wypełniły łzami, a z ust wyrwał się głośny i donośny jęk. Bolało cię, ale czułaś, że to podnieca cię jeszcze bardziej, on też to wyczuł. Uśmiechnął się triumfalnie.
Jego ruchy były idealne, szybkie, dopracowane. Był najlepszy. Wiedziałaś, że nikt nie może się z nim równać. Twoje paznokcie rzeźbiły w jego plecach zostawiając czerwone ślady po sobie.
Po jakimś czasie namiętnych pieszczot, szczytowaliście w jednym czasie. Zmęczeni osunęliście się na zimne kafelki w kuchni. Wasze ciała przylegały do siebie.
- Kocham cię, mimo wszystko i będę kochał na zawsze.
- Też cię kocham Justin. Na zawsze. - odpowiedziałaś, a wsze usta złączyły się w pocałunku.
*Kilka miesięcy później*
Już od kilku miesięcy, kochasz innego chłopaka. Jesteś w nim zakochana na zabój. Ciemne oczy, jasne włosy. To jest chłopak, którego pokochałaś. Będziesz dla niego zawsze. Bez względu na wszystko. Nazywa się Jayson.
- Teraz twoja kolej. - krzyknęłaś do swojego męża, malują paznokcie.
- Ale ostatni ja, teraz ty.
- Oh, no mam mokre paznokcie. Idź przebierz Jaysona. Justin no!
- Już skarbie. - odpowiedział wiedząc, że nie wygra.
Tak, po waszej kłótni, która była jedną z ostatnich, okazało się, że jesteś w ciąży. Kilka miesięcy później urodził wam się syn. Był bardzo podobny do Justina.
Wzięliście ślub. Nie mogłaś ciągle w to uwierzyć, że po tym wszystkim twoje życie może być jak z bajki. Mając dwóch mężczyzn przy sobie, których kochałaś całym sercem.
I JAK SIĘ PODOBAŁ ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz